Opowieści z karczmy: początki

Opowieści z karczmy: początki

Wszystko zaczęło się w karczmach i tawernach. Obrazek był zawsze taki sam: dwóch graczy wykładających w skupieniu karty, oczy wpatrzone w planszę do gry, tryumfalne uśmieszki zwycięzców i zawistne grymasy pokonanych. Wkrótce zaczęły się gromadzić tłumy widzów. Gra zyskiwała na popularności i niedługo można było zobaczyć plansze do gry w Hearthstone w całym Azeroth. Graczy widywano w miastach, karawanach, na okrętach w pełnym morzu, w koszarach i namiotach posterunków wojskowych. Wy pewnie też mieliście okazję zobaczyć parę gier wkrótce po przybyciu do swojej warowni w Draenorze.


InnkeepersTale_HS_LightboxInn_CK_500x313.jpg

Wszystko miało jednak swój początek w karczmach i jeśli chcecie poczuć prawdziwego ducha Hearthstone, nie ma lepszego miejsca na partyjkę. Jedna z karczm jest wyjątkowa. Znajdziecie w niej naszego karczmarza.

To właśnie tutaj wszystko się zaczęło.

Niełatwo znaleźć tę karczmę. Większość jej gości nie potrafi powiedzieć, jak się tam dostali. Pewna grupa orków utrzymywała, że tylko weszła w zaułek na ulicach Orgrimmaru podczas nietypowej jak na ówczesną porę roku burzy. Gnomy z karawany kupieckiej zarzekały się, że znalazły tawernę na bezdrożach, po wielu dniach przedzierania się przez Bagna Rozpaczy.

Główna sala tawerny aż huczy od opowieści o trudach podróży, zaciekłych bojach, niebezpiecznych przygodach, przedzieraniu się przez zaśnieżone górskie przełęcze i mozolnych przeprawach przez bezlitosne piaski pustyni.

Gości tawerny łączy jedno: wszyscy odnaleźli ją, kiedy najbardziej tego potrzebowali, kiedy nie mieli już sił i wydawało im się, że nie dożyją jutra. Każdy trafił do tego miejsca w najbardziej odpowiedniej chwili.

Tutaj nie ma znaczenia, do jakiej kto należy frakcji, skąd pochodzi, czy przybywa samotnie, czy w grupie, czy jest nieuzbrojony, czy odziany w najwspanialszy rynsztunek. Każdego wita z błyskiem w oku karczmarz Skałowar, znany z takiej zręczności, że potrafi nalać kufelek po brzegi i wręczyć, zanim zdrożony wędrowiec zdąży się wygodnie rozsiąść. Jeśli chcecie zagrać w Hearthstone, na pewno znajdzie dla was jakieś wolne miejsce. Jeśli chcecie poznać zasady gry, usiądzie z wami i zaproponuje towarzyską partyjkę. Jeśli macie ochotę popatrzeć na rywalizację innych graczy, wskaże wam świetne miejsce do obserwacji. Zrobi wszystko, żeby każdy gość znalazł nadzieję w sercu i ukojenie smutków.

Nie wolno tylko wszczynać awantur.

InnkeepersTale_HS_Lightbox_CK_500x313.jpg

Wiadomo, jak w każdej karczmie, czasem robi się gorąco. Kiedy do gry w Hearthstone zasiądzie dwóch zawadiaków, nierzadko po partii dochodzi do burdy. Każdy krasnolud powie, że wieczór bez rozróby to wieczór stracony. Można jednak używać tylko pięści. Pod żadnym pozorem nie wolno sięgać po broń – miecz, kij czy topór – ani po magię, z zamiarem wyrządzenia komuś krzywdy. Ktokolwiek przekroczy tę granicę... cóż, otrzymał ostrzeżenie, więc sam będzie sobie winien. Karczmarz ma większą krzepę, niż na to wygląda. Zanim ktoś zdąży zadać cios, wylatuje z hukiem na zewnątrz, a jeśli ma naprawdę dużo szczęścia, ląduje na ulicy w jakimś odwiedzonym wcześniej mieście.

Nie trzeba chyba dodawać, że nie wolno też oszukiwać. Karczmarz nie znosi kanciarzy. Wśród bywalców krążą opowieści o nieszczęśnikach, którzy do końca swych dni będą wyciągać z talii same „Wściekłe kurczaki” oraz „Wulkanicznych furiatów”. Jeśli gracie uczciwie, nie będziecie musieli sprawdzać na własnej skórze prawdziwości tych historii.

Gdy noc zbliża się ku końcowi, długo po zamówieniu ostatniej kolejki, niejeden opuszcza karczmę z planszą do Hearthstone pod pachą. Warto ją zachować. Większość gości znajduje tę karczmę nie częściej niż dwa razy do roku. Jeśli jednak zdobędziecie własną planszę, będziecie mogli podzielić się grą Hearthstone z kimkolwiek zechcecie. Wielu graczy organizuje nawet cotygodniowe spotkania w większej grupie. Jeśli ktoś zorganizował już w waszej okolicy „Spotkanie przy kominku”, nie wahajcie się dołączyć! Miły wieczór w przyjaznej atmosferze wspólnej pasji może być naprawdę niezwykły.

Jeśli w pobliżu nie ma żadnych spotkań, może powinniście zorganizować własne? Tak czy owak, obok odgłosów gwaru i śmiechu nie można przejść obojętnie. Usiądźcie więc przy stole, nawiążcie rozmowę i dołączcie do zabawy. Może zawrzecie w ten sposób jakąś miłą znajomość?

A może nawet traficie na słynnego serdecznego krasnoluda, który napełni kufelek, poklepie po ramieniu i będzie wzdychał razem z wami, kiedy jeden z rywali szczęśliwym trafem sprzątnie wszystkie karty ze stołu? Na pewno nie zauważycie, kiedy przybędzie, ani kiedy sobie pójdzie, ale to nic nadzwyczajnego.

W końcu podczas wieczoru pełnego przygód i zabawy cuda się zdarzają!